Galicja i Lodomeria - Ojczyzna przodków
Maj 17, 2024, 07:39:57 *
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
 
  Strona główna Pomoc Szukaj Zaloguj się Rejestracja  
  Pokaż wiadomości
Strony: [1] 2 3
1  Publikacje / Dzień dzisiejszy na ziemi przodków / Odp: Odpust w Archikatedrze Lwowskiej : Lipiec 06, 2013, 08:35:13
Uczczono patrona miasta Lwowa – św. Jana z Dukli
 Opublikowano: czwartek, 04, lipiec 2013 17:24
W prezbiterium kościoła św. Andrzeja (Fot. Konstanty Czawaga)2 lipca we Lwowie, w b. kościele ojców bernardynów pw. św. Andrzeja, użytkowanym obecnie przez ojców bazylianów z Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, uczczono patrona miasta – św. Jana z Dukli. Uroczystość, w której wzięli udział franciszkanie z Ukrainy, Polski i Stanów Zjednoczonych, odbyła się na kilka dni przed liturgicznym wspomnieniem świętego, które przypada 8 lipca.



Mszę św. odprawił arcybiskup lwowski Mieczysław Mokrzycki, a homilię wygłosił o. Dobrosław Kopysteryński, przełożony prowincji św. Michała Archanioła Zakonu Braci Mniejszych na Ukrainie. Przed rozpoczęciem liturgii o. Kopysteryński powiedział, że jego współbracia zakonni razem z wiernymi raz w roku spotykają się w tej świątyni, aby uczcić św. Jana z Dukli, który sprawował tu z posługę duszpasterską, służąc wszystkim ludziom, który zwracali się do niego w sprawach duchowych. Kaznodzieja prosił o wstawiennictwo patrona miasta, aby był on dla wszystkich przykładem żywej wiary, wierności Panu i staranności w wykonywaniu swoich obowiązków.
 

Tegoroczną uroczystość uświetnił swoim śpiewem chór „Dżereło” (Źródło) z parafii św. Jana z Dukli w Żytomierzu. Zabrakło jedynie pielgrzymów z rodzinnego miasta świętego – Dukli, którzy w poprzednich latach przyjeżdżali do Lwowa.
 

Odprawiana corocznie msza św. w obrządku łacińskim (Fot. Konstanty Czawaga)Po zakończeniu liturgii lwowski metropolita abp Mieczysław Mokrzycki podziękował o. Dobrosławowi Kopysteryńskiemu za to, że co roku przybywa tu ze swoimi współbraćmi, aby również lwowian włączyć w swoją modlitwę, zanoszoną do Boga za pośrednictwem św. Jana z Dukli. Wypraszają w niej potrzebne łaski dla zakonu, modlą się o swe uświęcenie i za tych wszystkich, którzy czczą świętego jako swego orędownika.
 

– W sposób szczególny św. Jan z Dukli wstawia się za mieszkańców naszego miasta – podkreślił metropolita lwowski. Przypomniał, że święty bardzo ukochał to miasto, „dlatego obrało go ono sobie za patrona”. Dodał, że Lwów doświadczał jego szczególnej opieki, obrony przed zarazami i klęskami żywiołowymi, o czym świadczą obrazy na ścianach w prezbiterium. Arcybiskup Mokrzycki zapowiedział również, że w przyszłym roku odbędą się obchody 600. rocznicy urodzin św. Jana z Dukli. Dziękując wszystkim obecnym za wspólną modlitwę, życzył im, aby ten święty patron „nadal orędował za nimi i aby spoglądał na miasto z wielką miłością i życzliwością”.
 

Do roku 1946 w ołtarzu lwowskiego kościoła i klasztoru bernardynów pw. św. Andrzeja spoczywała trumna z relikwiami św. Jana z Dukli. W czasach sowieckich, aż do 1990 r. w zdewastowanej świątyni znajdował się magazyn. Obecnie gospodarzami dawnego konwentu bernardynów są bazylianie. Po II wojnie światowej, gdy relikwie świętego wywieziono do klasztoru bernardyńskiego w Rzeszowie, a następnie do Dukli, we Lwowie zaś władze komunistyczne usunęły nawet jego figurę, w mieście wśród wiernych, zwłaszcza starszych, trwały żywa pamięć i jego głęboki kult oraz duchowa łączność z sanktuarium i pustelnią w Dukli. Uwieńczeniem szerzącej się czci świętego, zarówno w południowo-wschodniej Małopolsce, jak i na Ukrainie, były nawiedzenie Dukli jako miejsca urodzenia św. Jana przez Jana Pawła II i kanonizowanie przezeń zakonnika w Krośnie 10 czerwca 1997 roku.
 

Konstanty Czawaga
 

2  Publikacje / Dzień dzisiejszy na ziemi przodków / Odp: Odpust w Archikatedrze Lwowskiej : Lipiec 06, 2013, 08:34:05




Uczczono patrona miasta Lwowa – św. Jana z Dukli
 http://www.kuriergalicyjski.com/index.php/reportage/2352-uczczono-patrona-miasta-lwowa-w-jana-z-dukli
3  Publikacje / Dzień dzisiejszy na ziemi przodków / Odp: Polacy byli przeszkodą dla "Wielkiej Ukrainy" : Lipiec 06, 2013, 08:31:49
Ten mural przeraził „Wyborczą”. Boją się prawdy o Wołyniu?


Tagi: Wyborcza, Wołyń, Rzeź Wołyńska, Młynarska, mural, kamienica, IPN

Dodano: 04.07.2013 [12:37]





foto: ipn.gov.pl
 10 lipca na jednej z kamienic przy ul Młynarskiej na warszawskiej Woli odsłonięty zostanie mural upamiętniający ofiary Rzezi Wołyńskiej. Informacja o muralu wywołała poruszenie na Czerskiej, a dziennikarze „Wyborczej” w rozmowie z autorem projektu sugerowali, że „za dużo już tej martyrologii w Warszawie”.
 
Mural pojawi się na jednej ze ścian kamienicy przy ul. Młynarskiej 34. Pomysłodawcą projektu jest Instytut Pamięci Narodowej, ścianę za darmo udostępniła dzielnica, a projekt robi po kosztach firma Good Looking Studio. Wszystko ma być utrzymane w czarno-białych barwach. Głównym elementem muralu są rozmazane sylwetki dzieci, dorosłych i osób starszych podążające w kierunku  czarnej otchłani. W dolnej części muralu umieszczono datę 1943 w kolorze czerwonym oraz napis: „Zbrodnia wołyńska. Prawda i pamięć”.
 
„Gazeta Wyborcza” najwyraźniej przeraziła się podejmowanej w grafice tematyki. Dziennikarze z Czerskiej zastanawiają się, czy taka forma upamiętnienia to dobry pomysł i stawiają zarzuty, że miejsce zostało wybrane przypadkowo i nie ma większego związku z wydarzeniami na Wołyniu.
 
„Wyborcza” natychmiast zauważa, że „wydarzenia sprzed 70 lat często określa się rzezią” i spieszy z wyjaśnieniami, że ukraińscy nacjonaliści mordowali nie tylko Polaków, ale też Czechów, Rosjan, Żydów i Ukraińców. Pojawia się też informacja o krwawym polskim odwecie.
 
Ponadto w rozmowie z autorem projektu grafiki dziennikarze sugerują, że „ Słychać skargi, że za dużo już tej martyrologii w Warszawie”. Mural jednak powstaje i zostanie odsłonięty już 10 lipca o godzinie 11.00.
4  Publikacje / Dzień dzisiejszy na ziemi przodków / Polacy byli przeszkodą dla "Wielkiej Ukrainy" : Lipiec 06, 2013, 08:30:31
Polacy byli przeszkodą dla "Wielkiej Ukrainy"


Tagi: Wielka Ukraina, UPA, śledztwo, ludobójstwo na Wołyniu, IPN


 Zbrodnia wołyńska to ludobójstwo popełnione przez nacjonalistów ukraińskich, dla których Polacy byli przeszkodą w utworzeniu "Wielkiej Ukrainy" - podaje IPN w opracowaniu o największym śledztwie w sprawie zbrodni UPA. Prowadzi je lubelski oddział IPN.
 
Prokuratorzy pionu śledczego IPN prowadzą obecnie 32 śledztwa związane ze zbrodniami popełnionymi na polskich obywatelach przez ukraińskich nacjonalistów na Wołyniu i w Galicji Wschodniej. W latach II wojny światowej oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii wspierane przez ukraińskich chłopów zamordowały na obszarach południowo-wschodnich Kresów ok. 100 tys. Polaków: mężczyzn, kobiet, starców i dzieci.
 
IPN w Lublinie, który prowadzi największe w Polsce śledztwo w sprawie zbrodni wołyńskiej (obejmuje ono lata 1939-1945) zaznacza, że jest ono ludobójstwem. W opracowaniu na temat tego śledztwa - dostępnym na stronach IPN - mowa jest o zabójstwach "kilkudziesięciu tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci narodowości polskiej", a także "o fizycznym i psychicznym znęcaniu się nad Polakami oraz niszczeniu lub kradzieży ich mienia".
 
Prokuratorzy IPN zwracają uwagę, że odpowiedzialni za mord na Polakach przywódcy Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) i Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) zdecydowali o wymordowaniu wszystkich wołyńskich Polaków, bo chcieli uzyskać tereny czyste etnicznie przed ewentualnymi rozmowami pokojowymi, a po zakończeniu wojny. Wykonawcami zbrodni były podległe OUN oddziały zbrojne UPA oraz zaagitowani do tego celu chłopi.
 
"Morderstwa i wytępianie ludności cywilnej na Wołyniu podjęte zostały w celu zniszczenia Polaków jako grupy narodowej, traktowanej jako przeszkoda w utworzeniu "Wielkiej Ukrainy" - czytamy w opracowaniu IPN.
 
W ocenie śledczych na samym Wołyniu zamordowano od 60 do 80 tys. osób narodowości polskiej. W śledztwie w dalszym ciągu przesłuchiwani są świadkowie tamtych wydarzeń, trwają kwerendy archiwalne, planowane są kolejne wnioski o przeprowadzenie czynności w drodze międzynarodowej pomocy prawnej. IPN podaje, że z uwagi na fakt, iż inicjatywa dowodowa w śledztwie nie została wyczerpana, istnieje prawdopodobieństwo ustalenia sprawstwa niektórych osób, szczególnie usytuowanych niżej w hierarchii wojskowej i politycznej OUN - UPA i skutecznego ich oskarżenia, tym bardziej, że zgodnie z zasadami prawa norymberskiego, działanie na rozkaz nie zwalnia od odpowiedzialności karnej, może mieć jedynie wpływ na złagodzenie kary.
 
Poza Lublinem śledztwa w sprawie zbrodni ukraińskich nacjonalistów popełnionych na polskich obywatelach prowadzone są we Wrocławiu i Rzeszowie. Zbrodnię w Hucie Pieniackiej z lutego 1944 r., w wyniku której z rąk Ukraińców służących w 4. pułku policyjnym SS zginęło 600 - 1000 Polaków, badają śledczy w Krakowie.
 
IPN zwraca uwagę, że wszystkie śledztwa dotyczące mordów UPA kwalifikowane są jako zbrodnie ludobójstwa. Podstawą prawną tych śledztw jest art. 118 kodeksu karnego z 1997 r., który wprowadził do polskiego prawa wewnętrznego pojęcie ludobójstwa. Zgodnie z konwencją ONZ z 1948 r. ludobójstwo definiowane jest jako czyn "dokonany w zamiarze zniszczenia w całości lub części grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych".

Autor: JW

Żródło: PAP. niezalezna.pl
5  Publikacje / Historia - wehikuł czasu / Odp: Ukraińcy apelują do Ewy Kopacz o uznanie tragedii wołyńskiej za ludobójstwo : Lipiec 06, 2013, 08:21:48
14 lipca w Łucku na Ukrainie odbędą się uroczystości upamiętniające ofiary zbrodni wołyńskiej w związku z przypadającą w tym roku 70. rocznicą masowych zbrodni popełnionych przez UPA na ludności polskiej na Wołyniu i w Galicji Wschodniej. Kulminacja zbrodni nastąpiła 11 lipca 1943 r., gdy oddziały UPA zaatakowały ok. 100 polskich miejscowości.
 

W Polsce tzw. rzeź wołyńska z lat 1943-44 uważana jest za ludobójczą czystkę etniczną ponad 100 tys. ofiar (są też szacunki mówiące o ok. 120-130 tys. ofiar). Badacze z Ukrainy oceniają zbrodnięjako konsekwencję wojny Armii Krajowej z UPA, w której wzięła udział ludność cywilna.
 

Ukraińcy podkreślają, że w czasie II wojny światowej obie strony popełniały zbrodnie wojenne, ponieważ polska partyzantka podejmowała akcje odwetowe. Strona ukraińska ocenia swoje straty na 10-12 tys., a nawet 20 tys. ofiar, przy czym część ofiar zginęła z rąk UPA za pomoc udzielaną Polakom lub odmowę przyłączenia się do sprawców rzezi.
 
pap/asa
6  Publikacje / Historia - wehikuł czasu / Ukraińcy apelują do Ewy Kopacz o uznanie tragedii wołyńskiej za ludobójstwo : Lipiec 06, 2013, 08:21:37
Ukraińscy deputowani apelują do Ewy Kopacz o uznanie tragedii wołyńskiej za ludobójstwo. W imię prawdy. Czy marszałek ich posłucha?
 
148 deputowanych ukraińskiego parlamentu z partii komunistycznej i Partii Regionów zaapelowało w liście do marszałek Sejmu Ewy Kopacz o uznanie tragedii wołyńskiej za ludobójstwo popełnione na Polakach przez nacjonalistów z Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA).
 


"(...) Dzisiaj potrzebujemy prawdy o rzeczywistym obliczu ukraińskiego nacjonalizmu
 
- napisali.
 
Deputowani odwołali się do czerwcowej uchwały Senatu RP, która określiła zbrodnię wołyńską jako"czystkę etniczną noszącą znamiona ludobójstwa".
Zwrócili się do marszałek Kopacz "z gorącą prośbą o wspieranie przez polski Sejm rezolucji Senatu", o uznanie "masakry wołyńskiej" za akt ludobójstwa popełnionego przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów-Ukraińską Armię Powstańczą (OUN-UPA) i "potępienie przestępstw ukraińskich nacjonalistów".
 


Wiemy, że temat ten wywołał kontrowersje nie tylko w polskim parlamencie, ale w całym społeczeństwie polskim
 
- przyznali. Przypomnieli, że "wielu uczestników tej dyskusji" krytykowało zwolenników uchwały Senatu RP "za to, że w ten sposób wywołują sprzeczności pomiędzy naszymi dwoma narodami, wzywają do historycznej walki, wbijają klin między naszymi krajami".
 

Autorzy listu, deputowani Komunistycznej Partii Ukrainy i Partii Regionów prezydenta Wiktora Janukowycza, podkreślają, że nie zgadzają się z taką interpretacją uchwały. "Prawdy historycznej nie można ukrywać", a "przymykając oko na zbrodnie, sami w ten sposób stajemy się ich wspólnikami" - zaznaczyli.
 


Rozwój i wzmocnienie przyjaźni międzynarodowej pomiędzy Ukrainą a Polską uważamy za niemożliwe w wypadku utraty pamięci o setkach tysięcy niewinnych obywateli - Białorusinów, Polaków, Żydów,Cyganów, Rosjan i Ukraińców - wszystkich tych, którzy zginęli w rzezi wołyńskiej
 
- wskazali deputowali w liście, pod którym jako pierwszy podpisany jest lider komunistów Petro Symonenko.
Deputowani podkreślają, że na Ukrainie "ludzie nie znają prawdy o tych strasznych wydarzeniach". W kraju nasilają się "nastroje ksenofobiczne, antysemickie i neonazistowskie", a ich wyraziciele zasiadają w Radzie Najwyższej Ukrainy i "korzystają aktywnie z trybuny parlamentarnej, aby propagować te poglądy".
 

Senat RP w uchwale, przyjętej 20 czerwca w 70. rocznicę zbrodni wołyńskiej, określił ją jako "czystkę etniczną nosząca znamiona ludobójstwa". W ocenie senatorów, o takiej kwalifikacji historyczno-prawnej świadczy zorganizowany i masowy charakter zbrodni UPA na wołyńskich Polakach, oraz towarzyszące im okrucieństwo. W uchwale podkreślono też potrzebę pojednania z Ukrainą.
 

7  Publikacje / Historia - wehikuł czasu / Marta Walczewska, STARY LWÓW : Lipiec 06, 2013, 08:17:36
Marta Walczewska, STARY LWÓW



Kiedy zimą 1945 roku zbliżał się czas ekspatriacji z rodzinnego Lwowa, moja matka starała się pokazać córkom to, co w tym mieście najpiękniejsze. Zaprowadziła nas na teren Targów Wschodnich, gdzie zobaczyłyśmy Panoramę Racławicką, i do pracowni inżyniera Janusza Witwickiego, kolegi mojego już wówczas nieżyjącego ojca, gdzie obejrzałyśmy panoramę plastyczną historycznego Lwowa. Ten wspaniały model miasta zachwycił mnie i pozostał w pamięci. Oczywiście nie potrafiłam wtedy ocenić wartości dzieła, niezwykłej dokładności jego wykonania. Wielkie wrażenie zrobiło na mnie oświetlenie modelu – inne w słońcu, inne w noc księżycową – i światełka w oknach miniaturowych budynków.



W naszym rodzinnym archiwum zachował się tekst audycji radiowej Z mikrofonem po starym Lwowie. Jest to wywiad przeprowadzony przez mojego ojca dr. Henryka Breita z inż. architektem Januszem Witwickim na temat tworzonego przez niego modelu Lwowa z drugiej połowy XVIII wieku. Uzupełnieniem tego tekstu jest sprawozdanie z datą 29 kwietnia 1938 r., podpisane przez samego Witwickiego. Pod tytułem opracowania Witwicki dopisał odręcznie: Czy sprawa nie jest coraz bardziej aktualna ze względu na zbliżający się rok 1940?
Lwów przygotowywał się wtedy do uroczystości sześćsetlecia powstania miasta – tego prawdziwego miasta, Kazimierzowskiego. Nie przeczuwano jeszcze czekającego nas dramatu. Janusz Witwicki, syn znakomitego filozofa i psychologa, walczył w 1920 r. z bolszewikami w obronie Lwowa. Sudiował architekturę na Politechnice Lwowskiej i historię sztuki na Uniwersytecie Jana Kazimierz. Od 1928 r. zbierał materiały ikonograficzne do panoramy historycznej miasta Lwowa. Wykonanie zamierzonego dzieła przekraczało finansowe możliwości rodziny Witwickich, a Zarząd Miejski nie był
w stanie zapewnić stałej dotacji przedsięwzięciu, obliczonemu na kilka lat pracy paroosobowego zespołu fachowców. W 1935 r. powstało Towarzystwo Budowy Panoramy Plastycznej Dawnego Lwowa.
Witwicki stworzył projekt budynku, w którym miała się znaleźć panorama. Oto jej opis:
Model w postaci koła o średnicy 15 m, odtwarzający teren śródmieścia [Starego Miasta] z przedmieściami, w skali 1:200, w drzewie lipowym. Dookoła obraz olejny wys. 1,5 m, przedstawiający dalsze okolice. Pawilon żelbetowy o kształcie sklepienia krzyżowego będzie posiadał wewnątrz korytarz ruchomy, biegnący wkoło o średnicy 19 m, co da iluzję przelotu awionetką na wysokości 350 m wokół miasta. Można, zamiast wznoszenia budowli żelbetowej, wykorzystać Basztę Prochową. Projektowany jest jeszcze pokład górny z posadzką z tafli szklanych. Przez otwór ośrednicy 6 m pośrodku posadzki można obserwować śródmieście z lotu ptaka. Wszystkie obiekty będzie można oglądać w różnym oświetleniu – słonecznym, w nocy księżycowej, w łunie pożaru, oraz światło z wnętrz budynków.
Opinie Komisji Rzeczoznawców, powołanej przez Zarząd Miejski we Lwowie, podkreślały naukowe podejście Witwickiego. Inicjatywa cieszyła się poparciem wojewody lwowskiego dr. Alfreda Biłyka.
Witwicki rozpoczął pracę od wykonania modelu śródmieścia w skali 1:500. Dla każdego obiektu wykonywano rysunki w skali 1:200, oparte na badaniach archiwalnych Witwickiego. Miasto przydzieliło lokal na pracownię przy ul. Ormiańskiej 23. Wykonywano w niej modele o niesłychanej precyzji, odtwarzano nawet w ołowiu pomniki na ulicach Lwowa.


 

Po wkroczeniu Rosjan do miasta prac nie przerwano, władze sowieckie nie przeszkadzały. W 1941 r. przyszła okupacja niemiecka, a według Niemców praca zasługiwała na poparcie. Po powtórnym wejściu Rosjan w lipcu 1944 r. władze sowieckie postanowiły zatrzymać panoramę i jej autora we Lwowie. Witwicki odmówił. Udał się nawet do Chruszczowa – ten obejrzał panoramę i wyraził zgodę na wywiezienie jej do Polski, ale władze ukraińskie we Lwowie sprzeciwiły się. W 1946 r. Witwicki zamówił stoły, które pod blatami miały pojemne skrzynie. Do nich zapakowano ruchome elementy panoramy. W lipcu 1946 r. rodzina Witwickich przygotowywała się do ekspatriacji. Ponowiono naciski, aby Witwicki został we Lwowie, ale ten jeszcze raz odmówił. Kilka dni później został zamordowany.
Wdowa, Irena Witwicka z dwoma córkami, wyjechała do Polski. Wiozła ze sobą stoły, a w nich ukryte elementy panoramy. Były one potem przechowywane w Zakładzie Architektury Polskiej na Politechnice Warszawskiej. W latach 80. zostały przewiezione do Wrocławia, do magazynów Muzeum Architektury, a w latach 1988–89 były zdeponowane w Muzeum Archidiecezjalnym. W 1994 r. znalazły się w Muzeum w Arsenale. Jednak dopiero Muzeum Sztuki Medalierskiej stworzyło warunki do ekspozycji panoramy. Od czasu otwarcia wystawy muzeum jest odwiedzane nie tylko przez lwowiaków, ale i licznie przez młodzież i mieszkańców Wrocławia. Po raz pierwszy muzeum stało się dochodowe!


Literatura
Panorama Plastyczna Dawnego Lwowa, Lwów 1938
Maciej Piotrowski, Zaklęty we Lwowie [w:] Tygodnik „Solidarność” 7/2001
8  Publikacje / Historia - wehikuł czasu / Odp: Polacy też byli ofiarami ludobójstwa. : Lipiec 06, 2013, 08:15:15
Pomnik zamordowanych profesorów lwowskich na Wzgórzach Wuleckich – lwowski pomnik poświęcony zamordowanym przez hitlerowców profesorom lwowskich uczelni, zbudowany w 2011 roku i odsłonięty 3 lipca 2011 roku.
 
Z inicjatywą budowy pomnika wystąpili prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz i mer Lwowa Andrij Sadowy[1]. List intencyjny w sprawie ogłoszenia wspólnego konkursu i budowy pomnika został podpisany przez prezydentów w 2008 roku[2], 30 lipca 2009 roku ogłoszono konkurs[3].
 
Projekt pomnika wyłoniło w drodze konkursu jury polsko-ukraińskie, które spośród 28 prac[1] (w tym osiem z Ukrainy[4]) wybrało projekt krakowskiego rzeźbiarza, prof. Aleksandra Śliwy. Zwycięski projekt to brama zbudowana z betonowych bloków symbolizujących poszczególne przykazania chrześcijańskiego dekalogu, w przypadku wysunięcia się jednej z nich ze swojego miejsca całość się rozsypuje. Za bramą znajduje się przejście z przybitą do niego kartką, na której widnieje odręczny niemieckojęzyczny rozkaz „rozstrzelać”[5]. Blok oznaczony rzymską cyfrą V (5) jest częściowo wysunięty, co symbolizuje złamanie piątego przykazania chrześcijańskiego Dekalogu (Nie zabijaj), czyli rozkaz zamordowania uczonych[1].
 
Pomnik nie zawiera obecnie żadnego napisu. Jego symbolika nawiązuje do piątego przykazania Dekalogu: „nie zabijaj”, jednak nie jest to całkowicie jednoznaczne z uwagi na istnienie kilku sposobów podziału tekstu biblijnego na poszczególne przykazania (w zależności od przyjętej tradycji) w innych wyznaniach. Przesłanie jest jednoznaczne dla wiernych Kościoła rzymskokatolickiego, greckokatolickiego i luterańskiego. W prawosławiu, niektórych wyznaniach protestanckich, a także w judaiźmie i islamie piąte przykazanie oznacza „czcij ojca swego i matkę swoją”, gdyż odpowiednik przykazania „nie zabijaj” jest tam szóstym przykazaniem.
 
Budżet pomnika to ok. 3 000 000 złotych, z czego 2 000 000 zł pochodziło z wrocławskiego budżetu miejskiego, 800 000 hrywien z budżetu miasta Lwowa, 800 000 hrywien ze środków Politechniki Lwowskiej, a 200 000 złotych ze zbiórki publicznej[6].
 
Pomnik znajduje się w miejscu rozstrzelania profesorów[7], obecnie parku studenckim. Nad jarem, w którym go zbudowano, znajdują się domy akademickie Politechniki Lwowskiej[4]. Na wzgórzu nad pomnikiem znajduje się symboliczny nagrobek z krzyżem zbudowanym w 1991 roku przez rodziny zamordowanych. Jedynie na nim znajduje się tablica z napisem w językach polskim i ukraińskim „W tym miejscu 4 lipca 1941 roku hitlerowscy oprawcy rozstrzelali polskich profesorów lwowskich uczelni i członków ich rodzin” oraz pełną imienną listą ofiar[1].
 
Całość prac aż do odsłonięcia trwała dwa lata, samo odsłonięcie pomnika nastąpiło 3 lipca 2011 roku, w przeddzień 70 rocznicy zbrodni[1]. Na uroczystości obecni byli m.in. ambasador RP na Ukrainie, prezydenci obu miast i delegacje uczelni polskich (z Wrocławia oraz Krakowa) oraz lwowskich, senatorowie RP, ludzie nauki i kultury z Polski i Lwowa a także przedstawiciele władz lokalnych[8]. Elementem pomnika, którego realizacja przewidziana jest w późniejszym czasie, jest kamień z tablicą w językach polskim, ukraińskim i angielskim, informującą o znaczeniu pomnika[1].
 
To pierwszy pomnik wzniesiony we Lwowie po odzyskaniu niepodległości przez Ukrainę nie związany z ukraińskimi bohaterami narodowymi[1].
9  Publikacje / Historia - wehikuł czasu / Odp: Nie milczeć o Wołyniu - Było sobie miasteczko : Lipiec 06, 2013, 08:13:00
Ukraińcy proszą Sejm: nazwijcie rzeź wołyńską ludobójstwem





 Do marszałek Sejmu Ewy Kopacz adresowany jest list podpisany przez 148 ukraińskich posłów, którzy proszą o to, by polski Sejm uznał rzeź wołyńską za ludobójstwo. Dotychczas Ukraińcy sprzeciwiali się określaniem w ten sposób wydarzeń z 1943 roku.

Ukraińscy posłowie piszą, że prawda o ofiarach rzezi: "Białorusinach, Polakach, Żydach, Cyganach, Rosjanach i Ukraińcach" (w takiej kolejności) musi być utrwalona jeśli przyjaźń polsko-ukraińska ma być trwała. Przestrzegają też przed nastrojami "ksenofobicznymi i neonazistowskimi na Ukrainie". List podpisali deputowani Partii Komunistycznej i rządzącej Partii Regionów.
10  Nasze sprawy i sprawki / zdrowie i choroba / Odp: Moje kresy. Sztukmistrz z Kosowa : Listopad 10, 2010, 16:09:29
Władaj sobą

Do zakładu Tarnawskiego prowadziła okazała brama z wyrzeźbionym na poprzecznej belce napisem: „Władaj sobą”. Hasło to wiązało się z naczelną ideą Tarnawskiego, jaką była walka „z tłuszczem i otyłością” - jego zdaniem głównymi przyczynami zawałów serca. Pamiętajmy, że działo się to w czasach, gdy nasze zacne prababki kurowały chorych tłustymi rosołami i roztopionym smalcem. Na wsi obowiązywała praktyka, że zabijano na rosół kurę, gdy kura była chora albo ktoś z domowników był chory. Tarnawski był absolutnym wrogiem mięs. Propagował kuchnię jarską, którą w zakładzie prowadziła jego żona, Romualda.

„Władaj sobą” znaczyło kontroluj swój organizm, nie obżeraj się, kończ posiłek z lekkim niedosytem, pij dużo wody i co pewien czas stosuj głodówkę – post jest dobrodziejstwem. Pacjenci Tarnawskiego poddawali się jego dyktatowi, ale niektórzy, o słabej woli, dłuższych postów nie wytrzymywali. I wtedy wykradali się nocą do pobliskich szynków w hotelach K. Truchanowicza, H. Weisera i J. Fernbacha. A tam obowiązywało inne hasło: Ładuj w siebie. Najedz się do syta, jak masz w tym przyjemność. Tarnawski wiedział o dywersji, którą czynili mu karczmarze, i szczerze ich nienawidził.

Doktor Apolinary Tarnawski dożył sędziwego wieku w znakomitej sprawności fizycznej i umysłowej. Jego pacjent, pisarz Wacław Filowski, żartował: „Na sądzie ostatecznym będzie trzeba rozstrzelać dra Tarnawskiego, bo inaczej jest gotów żyć wiecznie”. Na kres jego życia ogromny wpływ miał wybuch wojny. Sowieci zajęli Kosów we wrześniu 1939 r. Tarnawski musiał uciekać. Zmarł na wygnaniu w wielkiej depresji i goryczy w Jerozolimie w 1943 r., mając 92 lata. Piękne wille Tarnawskiego Rosjanie doprowadzili do ruiny. Nie mógł się z tym pogodzić. Dobrze, że nie zna ich obecnego stanu.

Śląscy kosowianie

Po ostatnim odcinku czytelnicy zwrócili mi uwagę, a szczególnie nieoceniony Franciszek Magda, że wielu kosowian osiadło po wojnie nie tylko w Namysłowie, ale też w Kluczborku, Kamieńcu Ząbkowickim, Oleśnicy i Niemczy. Był wśród nich Jan Sitnik – syn znanego kuśnierza kosowskiego, szyjącego zdobne kożuchy dla młodych par biorących ślub. Innym kożusznikiem był Wincenty Klusik, którego rodzina prawdopodobnie osiadła w Opolu. W Kluczborku osiadł Kazimierz Huk, który był przed wojna twórcą klubu sportowego „Rybnica Kosów”. Z Kosowa pochodził znany fotoreporter CAF z Wrocławia, nieżyjący już Eugeniusz Wołoszczuk. Jego rodzice i dwie siostry z Namysłowa wyjechali do Kanady. W Oleśnicy osiadł i prowadził tam praktykę lekarską dr Tobiczyk. Zarządcą administracyjnym w zakładzie Tarnawskiego był Jan Magda, dziadek Franciszka Magdy. Z Kosowa pochodził Józef Nickowski, który spłonął w czołgu pod Monte Cassino – pisał o tym Melchior Wańkowicz.



Pobrano ze strony:
http://www.nto.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20101023/REPORTAZ/60861061
11  Nasze sprawy i sprawki / zdrowie i choroba / Odp: Moje kresy. Sztukmistrz z Kosowa : Listopad 10, 2010, 16:08:20
.

Fenomen kuracji Tarnawskiego

O działalności zakładu Tarnawskiego świadczą różne zachowane pamiątki, setki fotografii, wspomnienia i zapiski w dziennikach podróży, masa anegdot, zachowane w archiwach listy kuracjuszy z opisami zajęć.

Gabriela Zapolska opisuje w jednym z listów, jak to musiała podporządkować się reżimowi, który obowiązywał „u Tarnawskiego”. Wstawanie o świcie, chodzenie boso po rosie, gimnastyka zbiorowa na stoku, praca w ogrodzie i ostra jarska dieta. Był bowiem Tarnawski pionierem metody przyrodoleczniczej w Polsce. Ze względu na swoje pomysły i zachowania był podziwiany przez jednych i zwalczany przez innych. Ale wszyscy go znali. Rozrzut opinii o nim zamykał się w klamrze dwóch określeń: geniusz – szarlatan. Jego córka, Celina Tarnawska-Busza, którą miałem przyjemność poznać w Londynie, wspominała, że pewnego razu w czasie pobytu Tarnawskiego w Warszawie, w gmachu Sejmu, narzekano na przeciąg w kuluarach. „Nic dziwnego – powiedział ktoś – na górze grasuje i otwiera okna dr Tarnawski z Kosowa”. Była to aluzja do jednej z metod leczenia, którą propagował– spanie przy otwartym oknie, częste wietrzenie pomieszczeń, ubieranie się w przewiewne tkaniny.
Tarnawski zostawił po sobie masę anegdot, głównie w pamięci leczonych przez niego artystów i uczonych. Powszechnie było wiadomo, że nie znosił grubasów i ludzi otyłych, głosząc, że jest to ich wyłączna wina, skoro mają nadwagę. Pewnego razu powiedział do pacjenta: „Podgardle zwisłe, wzrok tępy, brzuch wydęty, kim pan jest? Ktoś pan taki?”. Okazało się, że był to chirurg, profesor Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Lwowskiego. „Musi pan to naprawić”. I chirurg ów przyjeżdżał później regularnie do zakładu Tarnawskiego, szczycąc się po kuracjach swoją szczupłością i lekkim, tanecznym krokiem.

Czasem zdarzały się zachowania wręcz skandaliczne. Córka Celina opowiadała, jak raz, jadąc z ojcem pociągiem z Kołomyi do Nadwórnej, mieli za sąsiada rumianego jegomościa, który siedząc naprzeciw, zajadał smacznie bułkę z salami. Widząc to, Tarnawski zerwał się z miejsca, wyrwał przerażonemu pasażerowi bułkę z wędliną i wyrzucił przez okno. „Nie wolno się panu zatruwać taką potrawą” – krzyknął. „Celka, wyjmij z torby bułkę z serem i daj temu panu”. Innym razem, też w pociągu, przyszło mu jechać z małżeństwem mającym dwójkę bardzo tęgich dzieci. Przez całą drogę matka dokarmiała pociechy jakimiś frykasami. Po półgodzinie Tarnawski nie wytrzymał i powiedział: „Pani zabija swoje dzieci”. Mąż przytaknął tej diagnozie. Wtedy żona wszczęła awanturę z mężem, że trzyma z tajemniczym pasażerem, który ją poucza. Atmosfera stała się wybuchowa, ale rozładował ją na szczęście trzeci pasażer, który stwierdził: „Uspokójcie się państwo. To jest słynny doktor Tarnawski, straszliwy wróg obżarstwa”. Autorytet Tarnawskiego zadziałał. W przedziale zapanowała zgoda.
Stałym powiedzeniem Tarnawskiego było „nie przekarmiaj się, nie będziesz chorował” albo „najzdrowsze jest to, co zostawisz na talerzu”. Gdy żona namawiała męża do jedzenia, pytał: „Chce pani po raz drugi wyjść za mąż?”. Biskupowi na stołówce w pensjonacie, który dobierał sobie jakieś smaczne potrawy, powiedział – przechodząc obok jego stolika: „Hamuj się, ekscelencjo!”. Gdy któryś z pacjentów dziękował mu za leczenie, zwykł mówić: „Słońcu dziękuj, powietrzu dziękuj i zasadzie wstrzemięźliwości, którą, mam nadzieję, że wreszcie zrozumiałeś”.

Podróżni jadący w lecie szosą z Kołomyi do Kut, gdy mijali Kosów, spotykali dziwne ludzkie bosonogie postacie, odziane w jakieś kurty, spodnie czy spódnice o dziwacznym kroju z białej, gęstej siatki. – To te wariaty od Tarnawskiego – wzruszali pobłażliwie ramionami miejscowi Huculi, pytani przez turystów. – Warszawskie głodomory – dodawali inni, komentując widok kuracjuszy ćwiczących na zboczu pagórka pod dyktando Tarnawskiego.






Mających problemy z nadwagą kosowskich pacjentów Tarnawski leczył głodówką. Uważał, że obżarstwo jest wynikiem słabości woli i uległości – jak mówił – „wobec chuci żołądka”. Sam, wydobywszy się z długiej i ciężkiej choroby dietą jarską, postami i przyrodolecznictwem, był bezkompromisowy w oferowaniu kuracji dla innych. Trudno się było pacjentowi z głodówki wykręcić. Trwała ona czasem kilka dni, a czasem i kilka tygodni. Wśród pacjentów kosowskich powstał nawet swego rodzaju snobizm głodówkowy. Bito rekordy. Post jednodniowy czy jednotygodniowy wśród elit wywoływał wzruszenie ramion. Cztery tygodnie niejedzenia nie należało do rzadkości.

Pewien chudy jak wiór dominikanin, cierpiący na chroniczny bronchit, głodował prawie miesiąc i stracił bronchit. „I widzi ojciec – skomentował ten przypadek Tarnawski – bakterie nie wytrzymały, a organizm ojca wytrzymał. Woda z cytryną czyni cuda”.

Rekord osiągnął ponoć prof. Wincenty Lutosławski – 35 dni. Ale złośliwcy-niedowiarki twierdzili, że widywano go często siedzącego na wiśni w ogrodzie sanatoryjnym, która tego roku pięknie obrodziła.

 .


12  Nasze sprawy i sprawki / zdrowie i choroba / Odp: Moje kresy. Sztukmistrz z Kosowa : Listopad 10, 2010, 16:07:09

Kosowski „pochód na Wawel”

Rozgłosowi Kosowa sprzyjał fakt, że przyjeżdżali tam ludzie o znanych nazwiskach. Z tego względu w pierwszej połowie XX wieku Kosów stał się drugą, po Zakopanem, galicyjską stolicą polskiej bohemy. Na letni wypoczynek zjeżdżali tam najwybitniejsi polscy artyści, pisarze, aktorzy, poeci, malarze, rzeźbiarze, profesorowie uniwersyteccy oraz politycy i ludzie z najwyższych sfer życia gospodarczego. Mówiło się, że Kosów jest przesiąknięty jakąś wyjątkową atmosferą duchowości. Chciało się tam dyskutować i szukać towarzystwa do biesiad z ciekawymi, niebanalnymi rozmówcami. Jadąc letnią porą do Kosowa, było się pewnym, że można tam spotkać zawsze kogoś z czołówki polskich artystów i intelektualistów.

Tam wypoczywała Gabriela Zapolska i czarowała swą urodą oraz wyszukanymi kapeluszami. Towarzyszyli jej młodzi wówczas reżyserzy Juliusz Osterwa i Leon Schiller. Tam spotkać można było jednego z najsławniejszych polskich śpiewaków, rywala Jana Kiepury, Adama Didura, który przyjeżdżał – jak się mówiło – „z całą kolekcją swych pięknych córek”, czarujących towarzystwo wdziękiem i wyszukanymi strojami. Wypoczywali tam pisarze i głośni reporterzy, jak choćby Ferdynand Antoni Ossendowski – autor bestsellerowej, tłumaczonej na 19 języków książki „Zwierzęta, ludzie, bogowie”, w której opisał ucieczkę z Rosji ogarniętej chaosem rewolucji oraz równie głośnej beletryzowanej biografii „Lenin”, ukazującej diaboliczną osobowość przywódcy bolszewików. Widywano go przy stoliku

kawiarnianym z Zygmuntem Nowakowskim, wówczas autorem arcypopularnej sztuki teatralnej „Gałązka rozmarynu”, sławiącej czyn legionowy Piłsudskiego. Tam przyjeżdżał Melchior Wańkowicz z młodziutkim Stanisławem Dygatem – w tym czasie pracownikiem MSZ. W Kosowie przebywali kilkakrotnie Maria Dąbrowska i jej mąż Marian, który tam zmarł na atak serca 30 IX 1925 r., czego autorka „Nocy i dni” nie mogła przeboleć. Gościł tam również świetny malarz Józef Pankiewicz i rzeźbiarz Xawery Dunikowski, „snujący rozmarzonym wzrokiem” po siedzących na balkonach kosowskich willi pięknych wczasowiczkach. Zagorzałym kosowitą był Lucjan Rydel – bohater „Wesela” Wyspiańskiego, który ściągał tutaj ze swoich podkrakowskich Bronowic z całą rodziną. Ignacy Winiewski pisał, że Rydel „pasjami lubił siedzieć na ziemi otoczony berbeciami i bawić się z nimi w talarka, sam rozchichotany jak dziecko”.

Kosów był w ogóle rajem dla dzieci i młodzieży, i to nie tylko w zabawowym wymiarze. Bo tam, w zakładzie dra Tarnawskiego, powstał w 1911 r. jeden z pierwszych zastępów Związku Harcerstwa Polskiego. Utworzyli go wspomniani bracia Lutosławscy i Olga Drahonowska – narzeczona Andrzeja Małkowskiego, twórcy skautingu polskiego. Warto pamiętać, że ks. Kazimierz Lutosławski był pomysłodawcą projektu krzyża harcerskiego.

Corocznym przez wiele lat gościem Kosowa był prof. Ignacy Chrzanowski – znakomity polski filolog. Imponująca postać „Chrzana”, z wielką siwą szopą włosów na głowie dominowała ciągle w towarzystwie, na boisku tenisowym, na sali gimnastycznej, w basenie, na zabawie i w dyskusjach. Jego żywiołowy i mocno uzłośliwiony dowcip wzniecał gejzery śmiechu, ale i lęk tych, którzy stawali się przedmiotem jego przewrotnych uszczypliwości. Bano się jego dowcipu i złośliwości, ale równocześnie przepadano za jego opowiadaniami, anegdotami, dowcipami sytuacyjnymi. Chrzanowski bowiem imponował pamięcią, czarował niezwykle sugestywnym sposobem mówienia. Towarzyszył mu często Władysław Bukowiński, redaktor warszawskiego „Sfinksa”.

W Kosowie, podobnie jak w Zakopanem, spotykało się wielu wybitnych polskich polityków z trzech dzielnic zaborczych. W dyskusjach zrodziła się tam niejedna koncepcja polityczna wyznaczająca drogi do odzyskania niepodległości. Szczególnie zjeżdżało tu wielu działaczy Narodowej Demokracji. Byli wśród nich: Zygmunt Balicki, Roman Dmowski, prof. Władysław Folkierski, Zygmunt Wasilewski, prof. Władysław Tarnawski – bratanek doktora. Ulicami Kosowa przechadzali się też socjaliści z Ignacym Daszyńskim na czele, a nawet przyjeżdżający tu ze Śląska ówczesny poseł do parlamentu berlińskiego – Wojciech Korfanty.

Rejestr wybitnych Polaków odpoczywających i dyskutujących w Kosowie przed I wojną światową jest naprawdę imponujący. Bywał tam Edward Abramowski, filozof, i Stanisław Szczepanowski, zwany „królem polskiej nafty”, bogaty przedsiębiorca i znakomity publicysta, parlamentarzysta, autor głośnych wówczas prac „Nędza galicyjska” oraz „Myśli o odrodzeniu narodowym”. Towarzyszył mu Bronisław Mikołaj Rzepecki – kierownik kopalń i urządzeń naftowych.

Przyjeżdżali tam ludzie nauki: językoznawca Jan Baudouin de Courtenay, historycy – Wacław Sobieski, Władysław Konopczyński, Szymon Askenazy, bardzo popularni i znani z intelektualnych kazań lwowscy arcybiskupi – Józef Bilczewski i Józef Teodorowicz. Bywali tu Karol Adwentowicz i Mira Zimińska, Stefan Norblin i Ignacy Dygas. Trudno ich zliczyć. Ale już ta plejada wymienionych nazwisk powodowała, iż twierdzono, że jest to swoisty pochód na Wawel. Była to aluzja do znanego projektu pomnika Wacława Szymanowskiego przedstawiającego grupę 52 wybitnych Polaków zmierzających w pochodzie na królewskie wzgórze.
13  Nasze sprawy i sprawki / zdrowie i choroba / Odp: Moje kresy. Sztukmistrz z Kosowa : Listopad 10, 2010, 16:06:16
Ozdrowieniec

Apolinary Tarnawski (1851-1943) pochodził z zamożnej rodziny z okolic Przemyśla. Był z wykształcenia lekarzem. Po studiach w Krakowie praktykował w Borszczowie i Jaworowie, gdzie zapadł niespodziewanie na jakąś tajemniczą chorobę, której tamtejsze środowisko lekarskie nie umiało zdiagnozować. Wówczas to udał się do Niemiec, do Wörishofen, do zakładu wodoleczniczego dra Sebastiana Kneippa – bawarskiego księdza, który zasłynął na świecie jako hydroterapeuta. Kneipp był zadziwiającym przypadkiem wyleczenia się z gruźlicy, choroby przed wynalezieniem penicyliny w zasadzie śmiertelnej. Jako ozdrowieniec, któremu udało się wyrwać ze szponów śmiertelnej choroby, stał się okazem zdrowia dzięki zastosowaniu w kuracji szoku termicznego, poddawaniu organizmu na przemian oddziaływaniu lodowatej i ciepłej wody. Kneipp w ogóle głosił teorię, że zdrowie człowieka wiąże się ściśle z jego częstym obcowaniem z wodą – pływaniem, masażami, gimnastyką wodną. Te teorie zainteresowały Tarnawskiego i po odzyskaniu zdrowia postanowił je, modyfikując po swojemu, wprowadzić do swojej praktyki lekarskiej.



Kuracjusze zakładu doktora Tarnawskiego na boisku kąpielowym. / Źródło: Fot: Archiwum Natalii Tarkowskiej



Na miejsce swego eksperymentu wybrał Kosów. Miał 40 lat, gdy w 1891 roku założył tam zakład przyrodoleczniczy i w krótkim czasie odniósł, podobnie jak Kneipp, zadziwiający sukces, budując w dziewiczym terenie jedno z najsłynniejszych polskich uzdrowisk. W górzysty krajobraz Czarnohory wkomponował trzy warzelnie soli ze zgrabnymi, przewiewnymi salami oraz łaźnie, solaria, tarasy do leżakowania. Wszystko zlokalizował w rozległym parku i częściowo w sadzie owocowym z pięknymi willowymi domkami dla kuracjuszy.

Początkowo było tam kilkadziesiąt miejsc, ale z każdym rokiem liczba kuracjuszy rosła. Służyła temu fama rozchodząca się po całej Polsce o niezwykłej oryginalności i skuteczności terapii, którą stosował Tarnawski w swoim zakładzie.

.

14  Nasze sprawy i sprawki / zdrowie i choroba / Apolinary Tarnawski. Sztukmistrz z Kosowa : Listopad 10, 2010, 16:04:17
.
S. Nicieja

Swój krótki, błyskotliwy epizod w historii Polski Kosów Huculski zawdzięczał doktorowi Apolinaremu Tarnawskiemu. Była to postać fascynująca, swego czasu powszechnie znana w elitach intelektualnych Polski. Był zdeklarowanym pozytywistą, wręcz fanatykiem pracy organicznej, chodzącym twardo po ziemi, nie znoszącym bujania w obłokach. Głosił, że jest wrogiem „bezmyślnego romantyzmu i niefrasobliwego życia”.

 

Miał jednak słabość do artystów oraz mistyków, czego dowodziła jego długoletnia przyjaźń z braćmi Lutosławskimi: ks. Kazimierzem – mistykiem, charyzmatycznym kaznodzieją – i Wincentym – profesorem filozofii, znawcą Platona.

.


15  Genealogia / Poszukiwania / Odp: Grzymałów k/Tarnopola : Listopad 09, 2010, 16:43:12
DZIĘKUJĘ ZA WSKAZÓWKI,serdecznie pozdrawiam.

Mariola Marcinkowska
Strony: [1] 2 3
Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

black-flag wwwvirtualpets stworz grupa1 cheeeemia