Galicja i Lodomeria - Ojczyzna przodków
Maj 07, 2024, 08:15:10 *
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
 
   Strona główna   Pomoc Szukaj Zaloguj się Rejestracja  
Strony: [1]
  Drukuj  
Autor Wątek: Pomnikowy skandal we Lwowie  (Przeczytany 4792 razy)
Sokal
Użytkownik
**
Wiadomości: 73


« : Lipiec 07, 2011, 05:50:45 »

Pomnikowy skandal we Lwowie

Czy powinno się odsłaniać pomnik, który nie ma nazwy?
          Zdrowy rozsądek każe negatywnie odpowiedzieć na to pytanie, ale widać zabrakło go tym, którzy zdecydowali się zorganizować taką uroczystość we Lwowie, gdzie 3 lipca odsłonięto i poświęcono monument ku czci polskich profesorów, zamordowanych przez Niemców z początkiem lipca 1941 roku na Wzgórzach Wuleckich.
            Na pomniku nie ma napisu informującego o pochodzeniu ofiar. Władzom Ukrainy nie podoba się bowiem podkreślenie, że byli to Polacy, a nasza Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa nie zaakceptowała wersji bez określenia narodowości zgładzonych profesorów, zaproponowaną wspólnie przez mera Lwowa Andrija Sadowego i prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza.
            Zaskakuje mnie uległość polskiego samorządowca, który przystał na wypaczającą oczywistą prawdę historyczną inskrypcję. Rozumiem, że dla jego lwowskiego odpowiednika jest ona idealna, ale dlaczego wyraził na nią zgodę Dutkiewicz? Czyżby i jemu - jak wielu przedstawicielom polskich władz w ostatnich czasach - pomyliła się polska racja stanu z uległością wobec wszystkich sąsiadów? Dobrze, że tym razem ROPWiM zdecydowanie wkroczyła do akcji.
            Jak powiedział Sadowyj, tablica z napisem wkrótce się pojawi, ale nie chciał ujawniać jej treści.
            Skoro nie została ona ostatecznie uzgodniona, może lepiej było jednak wstrzymać się z odsłanianiem „kalekiego” pomnika?


http://bukojer.salon24.pl/321377,pomnikowy-skandal-we-lwowie
Zapisane
Sokal
Użytkownik
**
Wiadomości: 73


« Odpowiedz #1 : Lipiec 07, 2011, 05:51:54 »

Nie należy przejmowac się duperelami
w końcu mamay prezydencję, jesteśmy euroentuzjastami, mamy koncerty i pokazy sztucznych ogni...A co najważniejsze to mamy "partnerstwo wschodnie" i celem prezydencji jest doprowadzenie do "szybkiej integracji z Ukrainą"..


Sowiniec
NIe chcę uprzadzać pewnych faktów ale zapowiada się, że tablica będzie w formie i treści przypominać tablicę z Krakowskiego Przedmieścia, która wśród zasieków z Policji i Straży Miejskiej została odsłonięta przez prezydenckiego przydupasa Michałowskiego.
A więc tablica będzie mniej więcej takiej treści: "Tutaj stali złączeni bólem i połączeni troską o przyszłość. A poza tym pocałujcie misia w dupę!"
Zapisane
Sokal
Użytkownik
**
Wiadomości: 73


« Odpowiedz #2 : Lipiec 07, 2011, 05:52:44 »

A bo to pierwszy raz? W ogóle relacje okołohistoryczne Polski z Ukrainą to jeden wielki skandal. Niestety podobnie było za ś.p. prezydenta Kaczyńskiego, a może nawet jeszcze gorzej. Nigdy nie zapomnę tych wspólnych zdjęć z Juszczenką na tle banderowskich flag.
Ludobójstwo na Wołyniu jest systematycznie przemilczane. Władze naszego kraju wolą uczestniczyć w festiwalach piosenki ukraińskiej itp. organizowanych w tym samym czasie, co uroczystości upamiętniające bestialsko zamordowanych Polaków na Wołyniu. No cóż, takie mamy czasy, polityka wygrywa ze zwykłą ludzką przyzwoitością, a prawda historyczna dla mało kogo ma jeszcze znaczenie.
RODIMUS
Zapisane
Sokal
Użytkownik
**
Wiadomości: 73


« Odpowiedz #3 : Lipiec 07, 2011, 06:03:18 »

W relacjach prasowych niedzielne odsłonięcie pomnika profesorów polskich we Lwowie przedstawiane było jako sukces miast partnerskich Wrocławia i Lwowa. Mógłby to być sukces, gdyby nie parę bulwersujących faktów.

Podobno pierwotny program uroczystości przewidywał jedynie wystąpienia mera Lwowa - Andrija Sadowego oraz prezydenta miasta Wrocławia - Rafała Dutkiewicza. Dopiero w ostatniej chwili zdecydowano się poszerzyć listę przemawiających i "do słowa" zaproszono m.in. nie mającego nic wspólnego z tą inicjatywą przewodniczącego Lwowskiej Rady Obwodowej - Oleha Pankiewicza. Ten skrajny nacjonalista z partii "Swoboda", znany był wcześniej z wrogich wobec Polski publicznych wypowiedzi a także z akcji pikietowania, polskich rocznicowych obchodów przy pomniku w Hucie Pieniackiej.

Tym razem Oleh Pankiewicz, zwracając się do przedstawicieli polskiej i ukraińskiej elity, powiedział: - Mam nadzieję, że będzie u nas wspólne zrozumienie konieczności demontażu pomnika ofiar UPA, który znajduje się we Wrocławiu. Bo w żadnym wielkim ukraińskim mieście nie ma pomnika ofiar Armii Krajowej. Mam również nadzieję, że Sejm polskiego państwa nie będzie przyjmował uchwał uznających Ukraińską Powstańczą Armię za organizację zbrodniczą.

Bodaj wszyscy Polacy odebrali przemówienie za nie mające żadnego związku z zamordowanymi profesorami ani z poświęconym im pomnikiem. Niektórzy byli oburzeni, że nie pozwolono przemówić nikomu w imieniu rodzin ofiar tej zbrodni.

Zbigniew Kostecki, syn Eugeniusza Kosteckiego, rozstrzelanego na Wzgórzach Wuleckich, poczuł się całkowicie zignorowany i niepotrzebny na tej uroczystości.

- Mam żal do prezydenta Wrocławia, Rafała Dutkiewicza, który nie znalazł nawet dwóch minut, żeby mogły się wypowiedzieć rodziny pomordowanych. Nie dopuszczono do głosu także niemieckiego historyka, który napisał książkę o tej niemieckiej zbrodni. Dieter Schenk, syn gestapowca, przyjechał, chcąc uklęknąć przed pomnikiem i publicznie wyznać, że - jak napisał w tekście przygotowanego przemówienia "Jako Niemiec wstydzę się nie tylko za zabijanie niewinnych ludzi ale także i za sądownictwo powojennych Niemiec, które uczyniło wszystko, aby mordercy nie ponieśli kary." Niestety, nikt mu na to nie pozwolił - powiedział nam 70-letni Zbigniew Kostecki, emerytowany chirurg, który wiele lat przepracował w Niemczech, a teraz mieszka w Łańcucie.

W żadnej z wypowiedzi nie padło określenie, "profesorowie polscy". Wszyscy, nawet ks. arcybiskup Mieczysław Mokrzycki podczas homilii w kościele św. Marii Magdaleny, określali rozstrzelanych profesorów jako "lwowskich". Na oryginalne określenie zdobył się Rafał Dutkiewicz, który w swoim przemówieniu powiedział, że byli to "wybitni naukowcy publikujący głównie w języku polskim".

Z nieoficjalnych informacji wynika, że obecności przymiotnika "polskich" na pomnikowej tablicy zażądała Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Warszawie. Z niedzielnych wypowiedzi prezydenta Dutkiewicza i mera Sadowego wynika, że tablica zawiśnie. Kiedy? Nie wiadomo.

Jacek Borzęcki ze Lwowa
Zapisane
Sokal
Użytkownik
**
Wiadomości: 73


« Odpowiedz #4 : Lipiec 07, 2011, 06:04:16 »

Mszą świętą w kościele p.w. Marii Magdaleny we Lwowie rozpoczęły się w niedzielę uroczystości związane z odsłonięciem pomnika profesorów lwowskich, zamordowanych przez Niemców w 1941 roku.
 

"Odwołujemy się dziś do Sądu Bożego, jedynego sprawiedliwego sądu, prosząc pana Boga, aby dał wieczny odpoczynek tym, którzy zostali wyrwani z tego świata przez nienawiść i pogardę" - mówił podczas nabożeństwa Mieczysław Mokrzycki, arcybiskup lwowski obrządku łacińskiego.


Pomnik powstał z inicjatywy władz Wrocławia i Lwowa, a jego odsłonięcie przypada w 70. rocznicę tragicznych wydarzeń. Monument przedstawia bramę zbudowaną z granitowych bloków z wyrytym na każdym z nich numerem przykazania. Linię ułożenia bloków zakłóca granit z piątym przykazaniem - Nie zabijaj - który został wysunięty z szeregu pozostałych kamieni.

 

Na początku lipca 1941 roku na Wzgórzach Wuleckich we Lwowie hitlerowcy rozstrzelali 25 profesorów lwowskich uczelni, a także członków ich rodzin oraz osoby, które przebywały z nimi w chwili aresztowania. Wśród 40 ofiar nazistowskiej zbrodni był m.in. Tadeusz Boy-Żeleński. Kilka tygodni później zamordowano byłego premiera, matematyka prof. Kazimierza Bartla.

 

W niedzielnych uroczystościach uczestniczą przedstawiciele władz Lwowa i Wrocławia, rektorzy uczelni wrocławskich i lwowskich, polscy senatorowie oraz akredytowani na Ukrainie polscy dyplomaci.
Zapisane
Sokal
Użytkownik
**
Wiadomości: 73


« Odpowiedz #5 : Lipiec 07, 2011, 06:09:51 »

70. rocznica niemieckiej zbrodni na polskich profesorach
2 lip, 17:36 RZ / PAP

4 lipca 1941 r. Niemcy rozstrzelali na Wzgórzach Wuleckich we Lwowie 22 profesorów lwowskich uczelni, członków ich rodzin oraz osoby, które przebywały z nimi w chwili aresztowania. Wśród 40 ofiar nazistowskiej zbrodni był m.in. Tadeusz Boy-Żeleński.

Po zbrojnej napaści Niemiec na ZSRR 22 czerwca 1941 r. na terenach Małopolski Wschodniej rozpoczęły działalność specjalne grupy operacyjne niemieckiej Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa. Operowały one na zapleczu regularnych oddziałów Wehrmachtu i odpowiadały za eliminację osób, które – w ujęciu nazistów – uchodziły za niebezpieczne, m.in. przedstawicieli polskich elit.

Po wkroczeniu wojsk niemieckich do Lwowa 30 czerwca 1941 r., Niemcy przystąpili natychmiast do systematycznej eliminacji polskiego „elementu przywódczego”, do którego zaliczano m.in. intelektualistów.

Późnym wieczorem 3 lipca 1941 r. SS, Gestapo i Żandarmeria Polowa wtargnęły do domów polskich profesorów we Lwowie. Sporna pozostaje kwestia, czy w aresztowaniach brali udział Ukraińcy z batalionu "Nachtigall", oddziału realizującego zadania rozpoznawcze oraz dywersyjne u boku Wehrmachtu.

Niemcy posiadali listy proskrypcyjne stworzone przez byłych studentów związanych z Organizacją Ukraińskich Nacjonalistów. Wykazy nazwisk były jednak zdezaktualizowane, co sprawiło, że w ręce oprawców trafiały osoby, które nie figurowały na liście. Ponadto część uczonych, których naziści planowali schwytać, w chwili aresztowań już nie żyła. Podczas akcji wyłapywania przedstawicieli polskiej nauki posuwano się do aktów grabieży i wandalizmu.

Aresztowani naukowcy byli pracownikami trzech lwowskich uczelni: Uniwersytetu Jana Kazimierza, Politechniki Lwowskiej oraz Akademii Medycyny Weterynaryjnej.

W nocy zostali oni przewiezieni do Bursy Abrahamowicza, gdzie mieściła się tymczasowa siedziba Gestapo.

Relację z tamtych wydarzeń pozostawił prof. Franciszek Groër, jedna z nielicznych osób, które zostały uwolnione przez Niemców: "Głowy kazali nam opuścić w dół. Jeżeli ktoś się poruszył, uderzali go kolbą albo pięścią w głowę […] Mniej więcej co 10 minut z piwnicy budynku dobiegał krzyk i odgłosy wystrzałów, a jeden z pilnujących nas Niemców wypowiadał po każdym wystrzale: »Einer weniger« (»jednego mniej«), co raczej uważałem za próbę zastraszenia nas". ("Kaźń profesorów lwowskich – lipiec 1941", Wrocław 1988).

Po przesłuchaniu zatrzymanych 4 lipca 1941 r. we wczesnych godzinach rannych przetransportowano ich na miejsce kaźni, którym okazały się Wzgórza Wuleckie.

Polaków rozstrzeliwał specjalny oddział Einsatzkommando. Egzekucję nadzorował SS-Brigadefuehrer, Eberhard Schoengarth. Wzięli w niej udział jego bliscy współpracownicy: Heinz Heim, Hans Krueger, Walter Kutschmann, Kurt Stawizki, Felix Landau oraz współpracujący z nazistami Holender, Pieter Nikolaas Menten.

Od kul karabinów zginęło wówczas 40 osób, wśród nich m.in. profesorowie: Antoni Cieszyński, Władysław Dobrzaniecki, Jan Grek, Jerzy Grzędzielski, Edward Hamerski, Henryk Hilarowicz, Włodzimierz Krukowski, Roman Longchamps de Berier, Antoni Łomnicki, Witold Nowicki, Tadeusz Ostrowski, Stanisław Piłat, Stanisław Progulski, Roman Rencki, Włodzimierz Sieradzki, Adam Sołowij, Włodzimierz Stożek, Kazimierz Vetulani, Kasper Weigel, Roman Witkiewicz oraz Tadeusz Boy-Żeleński.

Świadek egzekucji inż. Karol Cieszkowski wspominał: "Mniej więcej w połowie zbocza zobaczyłem nad wykopaną jamą cztery cywilne osoby zwrócone twarzą do zbocza, a plecami do mnie. Za plecami tych osób stali czterej niemieccy żołnierze z karabinkami w ręku, a obok nich oficer. Zapewne na słowną komendę tego oficera żołnierze równocześnie strzelili i wszystkie cztery osoby wpadły do jamy. Wówczas sprowadzono z góry ścieżką nowe cztery osoby i cała scena dokładnie się powtórzyła. Trwało tak do końca, aż wszystkie osoby cywilne zostały sprowadzone nad jamę i zastrzelone" ("Kaźń profesorów lwowskich – lipiec 1941", Wrocław 1988).

Niemcy nie poprzestali na zbrodni dokonanej 4 lipca 1941 r. Prawdopodobnie następnego dnia zamordowali doc. Stanisława Mączewskiego. Z kolei 11 lipca ujęli pracowników naukowych Akademii Handlu Zagranicznego, Henryka Korowicza i Stanisława Ruziewicza. Obaj profesorowie stracili życie następnego dnia.

Kolejną ofiarą nazistów był były premier II Rzeczypospolitej, prof. Kazimierz Bartel z Politechniki Lwowskiej, którego rozstrzelano 26 lipca 1941 r.

Zamordowani Polacy nie doczekali się godnego pochówku. W październiku 1943 r. ich zwłoki zostały odkopane, a następnie spalone w pobliskim Lesie Krzywczyckim, przez co ślady zbrodni uległy zatarciu.

Sprawców zbrodni dokonanej przez Niemców w lipcu 1941 r. na przedstawicielach polskiej elity intelektualnej we Lwowie nie udało się osądzić, choć kwestia wspomnianego mordu była m.in. przedmiotem obrad Międzynarodowego Trybunału Wojskowego w 1946 r. w Norymberdze.

Śledztwo w sprawie zbrodni prowadzono później zarówno w RFN jak i w Polsce.

W 1959 r. w Ludwigsburgu ruszyło dochodzenie prowadzone przez Centralę Krajowych Zarządów Wymiaru Sprawiedliwości do Wyjaśnienia Zbrodni Narodowosocjalistycznych. W 1983 r. zostało ono jednak umorzone. Powodem była niemożność przesłuchania jednego z głównych sprawców zbrodni, Waltera Kutschmanna, który ukrywał się w Argentynie.

W 2003 r. za sprawą Oddziałowej Komisji IPN w Rzeszowie ponownie zaczęto szukać winnych egzekucji Polaków. Pojawiły się nowe dowody - dokumentacja przekazana w 2001 r. do Archiwum Akt Nowych przez Władysława Żeleńskiego, bratanka Tadeusza Boya-Żeleńskiego. Pomimo tego, w 2007 r. śledztwo po raz kolejny umorzono.
Zapisane
Sokal
Użytkownik
**
Wiadomości: 73


« Odpowiedz #6 : Lipiec 07, 2011, 06:10:53 »

Na Wołyniu bandy OUN - UPA w krótkim okresie zamordowały ...
... więcej Polaków niż bolszewia w ciągu całej wojny.
Zapisane
Strony: [1]
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

world-anime psfaf quiero jaguarlife pokemonissho